O blaskach i cieniach prowadzenia
topowego studia
digitalowego
Naszym gościem jest Arek Romański, projektant i dyrektor artystyczny, współzałożyciel studia Huncwot – jednej z najlepszych agencji kreatywnych w Polsce, obsypywanej nagrodami takimi jak: Awwwards, Webby czy Cannes Lions. Realizuje projekty z dużym rozmachem. Obecnie mieszka w Amsterdamie.
Posłuchaj odcinka
📔 Książki:
🔗 Linki:
- 6 bezpłatnych lekcji web designu od Tomka Biskupa
- Nasz kurs online – Digital Designer
- Strona teatru The Actors' Gang
- strona Where Is Poland? dla Adam Mickiewicz Institute
- nagrody Awwwards
- nagrody Webby
👤 Osoby:
📍 Miejsca:
- Europejska Agencja Filmowa
🧠 Pojęcia:
- umowa NDA
- Programowanie no-code
💡 Wskazówki i rady:
- Praca zdalna
- Klienci zagraniczni
- Jak pozyskać zagranicznego klienta?
- Przetargi
- Organizacja pracy
- Zarządzanie sobą w pracy
- Work-life balance
- Wypalenie zawodowe
- Prowadzenie swojej firmy
- Fuckup’y w firmie
- Licencje w projektach
- Praca w kulturze
- Budowanie zespołu
- Współpraca z devami
- Rekrutacja
🔧 Narzędzia:
📱 Aplikacje:
Paulina:
Cześć, Arek!
Arek:
CZeść!
Aga:
Cześć, Arek.
Arek:
Cześć dziewczyny!
Paulina:
Powiedz nam, na początek, jaką książkę ostatnio czytałeś?
Arek:
Wiem, że zadajecie te pytania każdemu, więc, oczywiście, się przygotowałem na to. Jakoś tak się złożyło, dziwnie, że akurat czytam książkę, która jest totalnie w temacie, książka dla designera, o designerach, ale chciałem, w sumie, powiedzieć o takim doświadczeniu niedigitalowym, które mi się ostatnio przytrafiło, a mianowicie - poszedłem do zwykłej księgarni w Amsterdamie. Teraz, mieszkając tutaj, tu jest księgarnia dla ekspatów, gdzie można kupić książki w języku angielskim i to doświadczenie, właśnie, spowodowało, że zacząłem myśleć o tych wszystkich AI-ach, które nam sugerują, podpowiadają jakieś rzeczy, że trochę będąc w tym digitalu, trochę tracimy tą przypadkowość, gdzieś, że możemy się natknąć na coś, co nas może zainspirować, co trochę jest, nie jest na podstawie naszych wcześniejszych wyborów. I tak właśnie trafiłem na dwie książki i oglądając sobie półeczki z książkami o designie i jedną książkę, kupiłem album takiego japońskiego designera, który nazywa się Takenobu Igarashi i on robi świetne literki w przestrzeni, w aksonometrii 3D, kiedy jeszcze nie było kompów. I to są przepiękne plakaty. Jak sobie przypomniałem, właśnie, oglądając tą półkę, stwierdziłem, że kiedyś, jako młody chłopak, strasznie się zachwycałem tymi jego plakatami i fajnie jest tak sobie wrócić do tego i gdzieś tam sobie pooglądać coś, co dzisiaj jesteśmy w stanie generować o wiele szybciej niż Takenobu, który nad tym pracował, ale to jest, właśnie, czasem jakieś rzeczy, które potrzebujemy wizualnych, zwłaszcza graficy.
My potrzebujemy takich wizualnych inspiracji, impulsu do tego, żeby pomyśleć o jakimś projekcie. Coś czasami nam odpala, jakieś rzeczy. To takie doświadczenie właśnie, nie, niedigitalowe, jest fajne, ale jeżeli chodzi o czytanie książek, nie albumów, nie przeglądanie, nie inspirację, to czytam właśnie "Caps Lock". To jest książka designera, nauczyciela, z Amsterdamu, Rubena Patera i on opisuje związki designu z kapitalizmem, jak działalność designerów wpływa na sprzedaż produktów, na rozwój kapitalizmu. Trochę z takiego też krytycznego punktu widzenia. Czy tam można też odnaleźć jakieś etyczne wątki, bardzo ciekawe to jest. Fajnie sobie przeczytać, właśnie, całą taką historię designu od pierwszych elementów, pierwszych brandingów, pierwszej gazety, która też została wyprodukowana w związku z giełdą, też tutaj w Amsterdamie. No świetne, polecam. Nie jest to może bardzo ekscytująca, taka, że ona jest super śmieszna, albo że on odkrywa jakieś rzeczy takie, które nie są znane, wydaje mi się, że część tych tematów jest znanych, ale jest to fajnie ujęte właśnie w taką jedną taką historię, którą się bardzo fajnie czyta. I tak, polecam.
Paulina:
Super, to brzmi mega ciekawie. Zalinkujemy, oczywiście, do tych książek, w notatkach do odcinka. Wspomniałeś o tym Amsterdamie, trochę będziemy jeszcze Cię o to pytać, ale wróćmy do początku, bo wiele osób zna Huncwota. Ja, jako anegdotkę powiem, że kiedyś chciałam iść do Was na staż, po pierwszym roku studiów, ale mnie nie przyjęliście.
Arek:
Naprawdę?
Aga:
Buu, Arek, tłumacz się teraz! Taki talent!
Paulina:
Pamiętam, że mieliście biuro na Ochocie wtedy.
Arek:
Tak, mieliśmy tam przez wiele lat. Sorry.
Aga:
Nic personalnego, Paulina!
Huncwot - co to jest, kiedy powstał i kto tam pracuje?
Paulina:
Nie, nic się nie stało, bardzo dobrze, bardzo dobrze, więc, no właśnie. Powiedz, Arek, co to jest Huncwot i kiedy powstał?
Arek:
Huncwot powstał już bardzo dawno, ale w jednym zdaniu, jakbym miał powiedzieć, czym jest Huncwot, to Huncwot to studio digitalowe, które zajmuje się kreacją przeróżnych produktów cyfrowych, od stron internetowych, apek, filtrów AR-owych, kampanii digitalowych. Dzisiaj głównie zajmujemy się produkcją stron internetowych przeróżnych. Natomiast, w swojej historii mieliśmy przeróżne przygody. Robiliśmy też klipy, m.in. dla Marysi Peszek. Kiedyś jeździliśmy po świecie, robiąc filmy dla różnych brandów modowych. Obsługiwaliśmy wtedy wiele marek z polskiego rynku. Także mieliśmy też takie doświadczenia. Teraz coraz częściej, przy okazji produkcji stron, klienci nas też proszą o realizację całych brandingów. Także gdzieś tam nasza działalność troszkę się poszerzyła. Na początku zapomniałem dodać, w którym roku powstał Huncwot. Powiedziałem, że dawno temu, powstał w 2007 roku. Został założony przez Łukasza Knasieckiego i mnie. W pierwszych latach naszej działalności pracowaliśmy we dwójkę i to był, naprawdę, prawdziwy multitasking. No i tak to wyglądało.
Aga:
Arek, powiedziałeś bardzo skromnie o tym, ale może warto dodać, że Huncwot zdobywa liczne nagrody, jest znany za granicą i ten wątek też jeszcze rozwiniemy, ale żeby jeszcze zbudować taki obraz Huncwota, to ile osób pracuje w Huncwocie?
Arek:
W tej chwili mamy 20 osób i tak jak każdy, każde studio digitalowe, w naszym teamie mamy graficzki, grafików (zacznę od mojego teamu), developerki, developerów, backendowców, PM-ki. To mniej więcej, mniej więcej taki team, jeżeli chodzi o stopień, oczywiście umiejętności naszych pracowników, no to mamy i leadów, developerów i designerów, mamy juniorów, także mamy osoby, które uczą, te, które dopiero co przyszły, tak klasycznie. Staramy się trzymać team, rozwijać go, uczyć się nowych rzeczy, też juniorzy przynoszą taką świeżą energię, nowy powiew. To też jest fajne pracować z takimi osobami. Więc tak to wygląda.
Paulina:
A zatrudniacie też jakieś osoby z zagranicy, czy cały zespół jest z Polski?
Arek:
Obecnie prawie cały zespół jest polski. Pracuje u nas Ivan, który jest z Ukrainy, jest developerem. Oczywiście, wspieraliśmy go tutaj w tych ciężkich chwilach. Z tego, co wiem, jego rodzina jakoś nie ucierpiała z powodu działań wojennych Federacji Rosyjskiej. Kiedyś, jeszcze mi się przypomniało, pracował u nas Japończyk też jako developer, ale z nim była dosyć śmieszna, bo wyjechał na urlop do Londynu na dwa tygodnie i już nigdy do nas nie wrócił. I chyba nawet nie oddał kluczy od biura, z tego, co pamiętam. Jeżeli nas słyszysz, oddaj klucze do biura. Kurde.
Paulina:
To się nazywa spontan. Wciągnął go Londyn.
Arek:
Ale chyba wrócił do Polski. Chyba go widziałem na ulicy, tak mi mignął, ale nie wiem. To taką mieliśmy historię.
Aga & Paulina:
Hahaha!
Jak wygląda praca w studio i kim są klienci?
Paulina:
Jak coś, będziemy wysyłać listy teraz. Dobra, Arek, a powiedz, jak pandemia wpłynęła na pracę waszego, waszej agencji, czy studia? Czy pracujecie całkowicie zdalnie, czy mimo wszystko są osoby, które przychodzą do biura?
Arek:
Tak. Pandemia zmieniła wiele. Zmieniła też w naszym podejściu do pracy i do tego, dosłownie, skąd, znaczy, gdzie mieszkają nasi pracownicy, bo wcześniej myśleliśmy o tym w ten sposób, że ktoś, kto u nas pracuje, musi się przeprowadzić do Warszawy. Po jakimś czasie, przynajmniej, musi przychodzić do biura. I w ten sposób funkcjonowaliśmy przez wiele, wiele lat. Pandemia to wszystko zweryfikowała dosyć mocno i teraz mamy osoby, które są zatrudnione u nas, a mieszkają we Wrocławiu, np. pod Katowicami i daliśmy pełną wolność naszym pracownikom. To znaczy, jeżeli ktoś chce pracować z domu i dla niego to jest komfortowe i to jest okej, to pracuje z domu. Jeżeli ktoś chce mieć miejsce w firmie, mieć biurko swoje, przychodzić codziennie do pracy, to też dajemy mu taką możliwość. Więc tak, stwierdziliśmy, że nie będziemy niczego narzucać i postaramy się tworzyć, jak gdyby, ciągle firmę, ciągle być na callach razem.
Oczywiście, w teamach, które tam prowadzimy w chwili obecnej, mieć te swoje tematy, nie tylko związane z pracą, ale też żeby porozmawiać czasami z kimś o jakichś prywatnych rzeczach, albo co kto będzie robił w weekend. Wiecie, takie drobiazgi, które kiedyś takie small talki, które kiedyś mieliśmy w kuchni przy kawie, to teraz staramy się, gdzieś tam, na tych, głównie wieczornych, callach, mamy takie poranne calle i wieczorne w teamie, też porozmawiać nie tylko o pracy, ale też o tym, co tam się u Ciebie dzieje, gdzie ktoś się wybiera na wakacje. Więc staramy się trzymać ten klimat. Ja też w moim teamie staram się, zwłaszcza teraz, kiedy spędzam większość czasu w Amsterdamie, to jeżeli byłem w Polsce, to starałem się spotkać z nimi w biurze. Organizowaliśmy sobie nawet takie warsztaty, gdzie razem robiliśmy jakieś projekty albo pracując tutaj z juniorami. Ja z Maciejem, z moim seniorem designerem, opowiadaliśmy o tym, w jaki sposób powinno się budować projekty, używać narzędzi w odpowiedni sposób i tak dalej. Więc covid zmienił, dosyć mocno, sposób pracy, ale gdzieś, wydaje mi się, że to spotkanie, w pewnym momencie, fajnie, że ono jest, że to nie jest tak, że jesteśmy tak, wiecie, rozdzieleni tak do końca. Czasami to fizyczne spotkanie, żeby wyjść na lunch ze wszystkimi, nawet w Warszawie, jak jestem, się przejść, to jest też ważne.
Paulina:
No właśnie, macie wielu klientów z zagranicy. O tym też trochę pogadamy, ale jakbyś mógł powiedzieć, kim są ci klienci? Czy macie jakąś taką swoją konkretną niszę, czy może jest to, są to ludzie z bardzo różnych branż i jakiego rodzaju projekty robicie? Powiedziałeś o tym na początku, ale jakbyś mógł to trochę rozwinąć?
Arek:
Muszę wam powiedzieć, że wydaje mi się, że mam dużo szczęścia w Huncwocie, jeżeli chodzi o klientów i realizacje, które nam wpadają. Ciągle działamy w obszarze kultury i tutaj realizujemy projekty nie tylko dla klienta polskiego, ale też zagranicznego, czy to ze Stanów, czy z innego państwa w Europie. Mieliśmy przyjemność zrobić nawet redesign dla Europejskiej Akademii Filmowej, redesign ich logotypu. Na stałe współpracujemy z agencją z Kalifornii, która robi poważne projekty dotyczące zmian klimatycznych na świecie. To jest wizualizacja danych, praca na mapach, ważne sprawy mówiące o tym, jak zmienia się nasza planeta, jak my powinniśmy zmienić nasze życie, żeby ta planeta mogła funkcjonować normalnie, żebyśmy mogli na niej funkcjonować. To są bardzo poważne i fajne projekty. Współpracujemy też z agencją, która zajmuje się produkcją filmów reklamowych. Dla nich zrealizowaliśmy portfolio, a teraz robimy super fajny projekt, dotyczący zarządzania produkcją filmową. Jeżeli ktoś zna Asanę i używa, designerzy raczej znają Asanę i używają jej codziennie do pracy, do prowadzenia projektów z firmami w swoich strukturach, to my robimy coś podobnego, ale tylko dla branży filmowej. I trzeba też wspomnieć o naszej stałej współpracy z amerykańskimi wydawcami prasowymi, dla których zrobiliśmy już naprawdę setki projektów brand&content. To są proste strony, czasami scrollowane, a czasami bardziej skomplikowane, albo na przykład wykorzystujące AR, czy różne efekty 3D, które są w stanie zatrzymać użytkownika na trochę dłużej, wciągnąć go w daną historię, pokazać ten kontent w atrakcyjny, imersyjny sposób, wciągnąć użytkownika w tą historię, zatrzymać go na dłużej, żeby trochę tam jeszcze poklikał. Ale w tym przypadku, nie mogę powiedzieć z kim pracujemy na stałe, ponieważ mamy podpisane NDA.
Aga:
Ach, niestety! Arek, a pamiętasz, jak zdobyłeś pierwszego zagranicznego klienta i kto nim był?
Arek:
Bardzo dobre pytanie. Wydaje mi się, że to było też przez polecenie, czyli osoba, jakby była tym faktorem, który spowodował, że dostaliśmy to zlecenie, ale nie tylko, bo zaraz może to gdzieś tam skomentuję. Kiedy Huncwot był jeszcze w Poznaniu, tam pracowaliśmy z takim bardzo utalentowanym grafikiem 3D, Martim, i Marty w pewnym momencie wyjechał najpierw do Nowej Zelandii, później do Stanów i pracował w takiej dużej agencji w San Francisco i wydaje mi się, że to przez niego dostaliśmy pierwsze zapytanie o wdrożenie strony dla tej agencji, dla klienta z USA, a później to jakoś zaczęło działać. Ktoś odszedł z pracy, szedł do innego miejsca, pamiętał o nas i tak jakoś to zatrybiło. Ale ten ten czynnik ludzki był tutaj ważny, że ktoś nas polecił. Natomiast jeszcze, jak sobie przypominam, jakieś takie pierwsze rozmowy wtedy, to ten czynnik jeszcze nagród, to znaczy, że byliśmy studiem, który miał wtedy FWG, to były takie pierwsze nagrody flashowe, później były Awwwardsy, już nieflashowe, to ten, ten czynnik był też ważny dla klientów, to znaczy w ten sposób, trochę jak kredytowaliśmy to, że potrafimy to robić, tak, że potrafimy robić super zaawansowane, piękne strony, bo mieliśmy sporo już nagród, więc to działało.
Paulina:
To jest, w ogóle, ciekawe. A myślisz, że klienci zwracają na to uwagę w momencie, kiedy oglądają Wasze portfolio? Czy są tacy klienci, którzy np. śledzą w ogóle te nagrody i śledzą, kto w tym roku dostał nagrody i biorą pod uwagę wtedy agencję?
Arek:
Wydaje mi się, że tak. Wydaje mi się, że klienci to też śledzą, bo czasami o tym mówią. Właśnie ostatnio mieliśmy fajną rozmowę, zaproszono nas do przetargu, chyba pierwszy raz, nie, drugi, dobra, sorry, nigdy nie chcę kłamać. Do przetargu na terenie Niemiec, z jakiegoś powodu łatwiej nam dostać tego klienta amerykańskiego niż niż niemieckiego, ale, właśnie, zostaliśmy zaproszeni do przetargu i on powiedział, że widział nasze strony właśnie na Site Inspire, czyli bardzo starej stronie, która już nie jest odnawiana, że tak powiem, przez jego twórcę od wielu, wielu lat. Natomiast, ten content tam jest całkiem przyjemny i właśnie tam nas znalazł, więc wydaje mi się, że tak, że to jest pytanie do klientów, oczywiście, ale, ale myślę, że oni śledzą te strony gdzieś, muszą przejrzeć te portfolia, najlepiej w jednym miejscu i poszukać tego, czego szukają.
Aga:
To w kontekście jeszcze zagranicznych klientów jedno pytanie, mega nas to ciekawi, jak zagraniczni klienci wypowiadają nazwę Huncwot, bo nie jest prosta.
Arek:
Tak, to jest, to jest problem z wymyślaniem nazw firm. Jak z Łukaszem zakładaliśmy Huncwota 15 lat temu i przerzucaliśmy się na jakimś czacie, już nie pamiętam, co to było, jakimiś nazwami i ktoś napisał Huncwot. Stwierdziliśmy - wow, nazwa fajnie wygląda, niby polskie słowo, ale zapożyczone z niemieckiego. Lepiej tam nie wchodzić w etymologię tego słowa już. Może sobie ktoś chce to może sobie sprawdzić, ale tak Amerykanie odczytują to jako hankuot, zazwyczaj tak amerykanizują naszego Huncwota.
Aga:
Super!
Paulina:
To da się przeczytać po amerykańsku.
Arek:
Nie poprawiamy ich w tym względzie. Ale warto to mieć w głowie, że jak ktoś planuje ekspansję na rynki zachodnie, to żeby wymyśleć taką nazwę, żeby oni jednak sobie jakoś z tym radzili.
Aga:
Tak, to dobra uwaga.
Paulina:
A powiedz jeszcze, Arek, z takich organizacyjnych kwestii związanych z firmą? Jak wygląda u Was struktura?
Arek:
No właśnie, tutaj zacząłem mówić o tym, jak jest zbudowana firma i na początku tego roku stwierdziliśmy, że musimy ją nieco inaczej zbudować. Trochę się też zmienił sposób pracy z klientami. Zmienił się też rynek i to, jakie projekty do nas trafiają. Wiecie, kiedyś to było tak, że mieliśmy zapytania o całe produkty, całe strony. Robiliśmy je od początku do końca, od designu, poprzez poprzez wdrożenie, backend. Oddawaliśmy cały produkt gotowy. I tak mieliśmy też skonstruowaną firmę.
Natomiast teraz jest tak, że, po pierwsze, mamy więcej zapytań o development, czyli o wdrożenie i tutaj ten dział się bardzo rozwinął, ale z drugiej strony czasami klienci przychodzą po sam design i chcą to wdrożyć sami. Także też mamy takie zapytania, w tą stronę. Więc troszkę musieliśmy zmienić strukturę tej firmy i w chwili obecnej zrobiliśmy dwa działy. Jeden dział, to jest dział designu, to jest bardzo prosty podział, i dział developmentu. Przy okazji tej zmiany też, doszliśmy do wniosku, że pracownicy, z którymi pracujemy już od wielu lat, których wkład jest super ważny w rozwój biznesu i rozwój tej firmy, to, że ona działa i postanowiliśmy ich nagrodzić, bo to jest taki sposób, że oni mogą czerpać zyski z tego, że właśnie wkładają to, co wkładają do naszej pracy wspólnej i podzieliliśmy część naszych udziałów. Cztery osoby, które pracowały z nami, developerzy i też PM-ki, w tej chwili są też udziałowcami w Huncwocie i pomagają nam, oczywiście, rozwijać te działy. Także razem z tymi działami też trochę podzieliliśmy obowiązki między siebie, odpowiedzialność, tak żebyśmy my z Łukaszem nie byli tak bardzo obciążeni tym wszystkim i wydaje mi się, że to dobrze zadziałało.
Paulina:
A kiedy tą zmianę wprowadziliście?
Arek:
Wprowadziliśmy ją od początku stycznia, także to jest pierwsze pół roku działania w ten sposób.
👉 Sprawdź, jak wygląda praca w innym polskim studio projektowym. Uniforma zaprasza!
Wypalenie zawodowe i współpraca z Amerykanami
Aga:
A jakie są twoje zadania w całej firmie? Bo, czy projektujesz, czy zarządzasz, czy ogarniasz umowy, czy wszystko za jednym zamachem? Jak to teraz wygląda, po tych zmianach?
Arek:
No tak, z projektowaniem, oczywiście, to nadal się tym zajmuję i nadal chcę się tym zajmować i bardzo to lubię. To jest też ciekawe, jeżeli mam, sorry, że tak o sobie, ale w sumie już 20 lat pracuję w tym zawodzie, 15 lat w Huncwocie ponad. I powiem Wam, że ja ciągle to lubię robić i ciągle kocham swoją pracę i jeżeli przychodzi nowy brief, nowe zadanie do wykonania, to ciągle mam jakąś taką ekscytację, że można coś nowego wymyśleć, fajnego zrobić. Jeszcze mi się to nie znudziło i się zastanawiam, czy kiedyś przyjdzie taki moment, że mi się to znudzi.
Miałem taki moment kryzysowy, ale miałem taki kryzys fizyczny bardziej. Kilka lat temu miałem wypalenie fizyczne i poszedłem do lekarza z tym, bo zacząłem mieć problemy zdrowotne. Faktycznie pracowałem bardzo dużo i w bardzo nie, wiecie, nie, nie pilnując godzin pracy. Przekraczając ten czas, kiedy człowiek powinien już odpocząć, czyli siadałem np. do pracy 22-23 zaburzając sobie cykl snu, zrobiłem mnóstwo, mnóstwo głupich rzeczy, których nie powinienem robić. I tak doprowadziłem swój organizm do fatalnego stanu i wtedy musiałem się wesprzeć, wesprzeć lekarzem. Tutaj przyszła mi z pomocą Marysia Peszek, którą znałem po naszych przygodach, jak kręciliśmy razem klipy i ciągle jesteśmy w kontakcie i się przyjaźnimy. I ona mi wtedy dała numer do swojego lekarza Chińczyka i on mnie wyprowadził na prostą. Przede wszystkim powiedział: Panie Arku, pan nie może pracować w weekendy. I tak, i to mi zajęło dwa lata, ja w firmie nikomu o tym nie mówiłem, ale tak, przez dwa lata chodziłem dwa razy w tygodniu do mojego lekarza medycyny chińskiej, który mnie nakłuwał i stosował akupunkturę i w ten sposób doprowadził mnie do, z powrotem, że mogłem działać normalnie i spać, po prostu, przez całą noc, nie budząc się. Więc miałem też taki moment, natomiast, trochę wyszliśmy, sorry, bo trochę się rozgadałem.
Aga:
Ale to bardzo ważny wątek. W ogóle dzięki, Arek, za podzielenie się, bo dużo się mówi, dużo się pojawia słowo, hasło, wypalenie zawodowe, ale nie każdy o tym mówi wprost i nie każdy mówi co mu pomogło. Więc super, że się podzieliłeś i to jeszcze zostańmy, na chwilę, przy tym wątku. Co sprawiło, że zgłosiłeś się jednak do tego lekarza? Jakby, czy była jedna sytuacja, czy to zbierało się w Tobie przez jakiś dłuższy okres?
Arek:
Wydaje mi się, że te kilka kilka rzeczy się nałożyło naraz. Nieregulowane godziny pracy, praca w weekendy, praca w nocy, często jakiś stres też ogromny, napięcie gdzieś tam, nie pamiętam jaki to był moment w firmie, ale gdzieś tam to wszystko mnie stresowało. Jako osoba dosyć taka wrażliwa nie potrafiłem sobie z tym poradzić. W sensie, że nie wiedziałem co zrobić, żeby to przerwać i doprowadziłem siebie do takiego momentu, że nie mogłem spać w nocy. W sensie, że budziłem się w nocy i nie spałem od czwartej rano i stwierdziłem, że coś jest nie tak, że zrobiłem sobie coś z moją głową i że trzeba się do kogoś udać, kto mi pomoże. Więc tak, to zrobiłem i jestem bardzo wdzięczny Marysi za polecenie naszego mistrza od akupunktury, bo dzięki niemu wróciłem do normalnego życia. Już nie robię takich głupich rzeczy.
Paulina:
A właśnie, a czy poza, poza lekarzem i poza niepracowaniem w weekendy to jeszcze zmieniłeś coś w swoim procesie pracy? W takich cyklach pracy.
Arek:
Na pewno, żeby nie pracować po zmroku, kiedy jest bardzo ciemno. To jest bardzo obciążające dla wzroku, dla głowy i to nie jest dobre. Także to odradzam taki cykl pracy, że po pracy jeszcze się coś robi, a później siada się o 22-23, żeby coś zrobić. To nie do końca jest, to nie do końca jest mądre. Teraz przez to, że pracujemy ze Stanami, to, jak się pewnie domyślacie, mamy inne godziny pracy niż oni, więc czasami jest tak, że faktycznie na Slacku ktoś mi coś pisze, o 20, 22, to jest godzina, zależy z kim pracujemy, ale jeżeli to jest Kalifornia, to kiedy my kończymy pracę, to oni zaczynają. Więc teraz jest tak, że czasami o tej 20, czy 22 są jakieś wiadomości, czasami odpisuję, staram się być w kontakcie, żeby ten serwis był komfortowy dla obu stron. Natomiast, staram się nie projektować, znaczy nie siedzieć, wiecie, godzinami, do pierwszej i cisnąć. Już się tego nauczyłem, że warto iść spać, wstać wcześnie następnego dnia i zrobi się to samo. Nawet szybciej, więc..
Ale jeżeli chodzi o pracę, jak już rozmawiamy o tej pracy z amerykańskim klientem, to bardzo często pada to pytanie: jak sobie radzicie ze zmianą czasu? Jak klient amerykański to akceptuje? Właśnie nauczyliśmy się tak pracować i w sumie to jest jest jakiś plus tej sytuacji. Polega on na tym, że kiedy my dostajemy jakieś poprawki do projektu i oni kończą dzień i idą spać, to my w tym czasie wstajemy i zaczynamy pracować. I kiedy oni się budzą po ośmiu godzinach następnego dnia, to my wtedy im wysyłamy i mają już wszystko zrobione, także te 8 godzin snu dla nich, to jest kiedy my pracujemy. I powiem wam, że to nawet spoko działa. To nie jest taki, że to nie działa na minus, tak chcę powiedzieć. Taki rodzaj współpracy, w ogóle.
Paulina:
No tak, bo wysyłają poprawki i na drugi dzień mają gotowe. Marzenie każdego klienta, mieć takich współpracowników.
Aga:
Dokładnie!
Paulina:
No właśnie, ale zostańmy przy tych Amerykanach. Powiedz, czy widzisz jakąś taką specyfikę klienta amerykańskiego, w porównaniu do polskiego? Jak wam się z Amerykanami pracuje?
Arek:
Świetnie się pracuje z Amerykanami, muszę powiedzieć.
Aga:
Po Amerykańsku - fine!
Arek:
Tak, trzeba, oczywiście, są jakieś takie różnice kulturowe, że Amerykanie wszystkim się zachwycają, mówią, że wszystko jest super, a potem, na przykład, w następnym mailu piszą, że jednak nie biorą tego designu. To też trzeba mieć na uwadze, natomiast fajne jest to, że ta kultura amerykańska, kultura biznesowa jest na bardzo wysokim poziomie. Wszyscy są super mili i to jest...wiecie, to jest już klasyka. Jest ogromny szacunek, wydaje mi się, do, jednak, talentu. To jest coś, czego trochę mi w Polsce brakuje, że klient amerykański w momencie, kiedy zobaczy, jakie rzeczy my jesteśmy w stanie zrobić, on raczej będzie się słuchał nas jako doradców, którym płaci za to. Traktuje nas w ten sposób, a nie narzuca tak mocno swoje zdanie, czy wręcz każe nam coś zmieniać, bo im się wydaje, że tak będzie lepiej. To jest, mam wrażenie, że z Amerykanami to jest bardziej taki dialog, rozmowa też wszystko można wytłumaczyć, pokazać. I ten szacunek do pracy jest dużo większy niż u nas, ale oprócz tego jeszcze potrafią czasami napisać wiecie, takie miłe słowa, które wydaje mi się, że dla designerów to jest ważne, żeby czasami usłyszeć albo od swojego szefa, albo od swoich partnerów, z którymi się pracuje, albo od swojego klienta "super Arek, zrobiłeś świetny design", albo "to jest zajebiste", albo "wszystkie wersje mi się podobają i idę z tym do klienta". Wiecie, taki ten feedback pozytywny. W Polsce tego praktycznie nie ma, z polskimi klientami może parę razy mi się zdarzyło, a w Stanach to jest to jest taki standard i po prostu się tak przyjemnie pracuje. To jest takie proste.
Jeżeli chodzi o klientów amerykańskich, to warto też dodać, że Amerykanie płacą od 30 do 50% wartości umowy już na początku współpracy. W Polsce często zdarza się tak, że musimy kredytować dany projekt. Jeżeli np. to był przetarg, to zdarza nam się, że przez 8 miesięcy, jeżeli jest to duży projekt, musimy mieć finanse, żeby opłacić pracowników, deweloperów, designerów. Musimy kredytować te projekty, poczekać na zakończenie, odbiór przetargu i dopiero wtedy otrzymać pieniądze. W przypadku klientów prywatnych rzadko kiedy zdarza się, żeby ktoś chciał zapłacić na początku 50% wartości umowy, a często musimy czekać jeszcze na opłacenie faktury. Firmy polskie też często się spóźniają z opłacaniem faktur. To jest taka klasyka, więc tym się różni praca z klientem amerykańskim.
Jeszcze drugi wątek, współpraca z Amerykanami, z kolei po naszej stronie, wymagają takiego pozytywnego podejścia do każdego projektu, czyli każdy call, każda kolejna rozmowa, my musimy z kolei z naszym mentalem, troszkę naszym polskim zamarudzeniem się schować i cieszyć się z tego, że możemy współpracować, że jesteśmy wiecie, excited, że to jest super projekt, że to jest super wyzwanie i to my musimy ich przekonać do tego, że jesteśmy tak samo zajarani tym tematem, jak oni na tych kolach. Musimy być w tym wiarygodni. Bardzo często też jesteśmy, bo te projekty, które realizujemy ostatnio dla klientów z USA są czasami bardzo ciekawe i dotyczą bardzo ważnych tematów, takich jak np. katastrofa klimatyczna, czyli nasz design, nasz sposób podania informacji, może uświadomić ludziom, w jakim momencie jesteśmy w tej chwili i co powinniśmy zrobić, żeby uratować naszą planetę. Takie projekty są świetne, to aż chce się robić.
Aga:
Arek, wróćmy jeszcze do tego pytania, bo zatoczyliśmy takie koło, wróćmy do pytania, czym się teraz zajmujesz w Huncwocie? Bo powiedziałeś, że projektujesz i że ciągle masz sobie ten zew, co w ogóle jest super i życzymy każdemu, żeby gdzieś tam miał w sobie radość z tworzenia, z projektowania, ale jest też na pewno ta druga część obowiązków, nie? I co należy do twoich zadań?
Arek:
To, co powiedziałaś, że taka rada dla designerów, żeby mieć radość z tego, co się robi, to niby jest takie proste, zaraz odpowiem na twoje pytania, ale może to jakoś skomentuję, że to jest super ważne, żeby ten fun jednak był w tej naszej pracy ciągle. Ja czasami wiecie, też robię sobie takie ćwiczenie, że pracując, kiedy właśnie jestem w tym trybie projektowania, staram się nastawić do tego w taki pozytywny sposób, czyli to nastawienie mam w sobie, ale jeszcze podbijam ten nastrój, że tak powiem, w ten sposób, że puszczam jakąś muzykę, którą bardzo lubię. Teraz mam stojące biurko w Amsterdamie, w sensie takie, że mogę sobie podnieść i projektuję na stojąco. To zdarza mi się tańczyć i jednocześnie projektować. Żona, moja żona Gosia, nagrywa bardzo często mnie, właśnie, jak w słuchawkach sobie stoję i tańczę jednocześnie projektuję, to jest dosyć komiczne, natomiast lubię ten flow taki i lubię być w tym właśnie, wprowadzić się w ten nastrój w ten sposób, bo o wiele lepiej mi idzie projekt, kiedy ja jestem właśnie, kiedy mam w sobie tą radość tego tworzenia. Trochę wiecie, wyłączam te przeszkadzacze, żeby skupić się na pracy, bo w naszym zawodzie trzeba się skupić na tym, co zrobić, żeby dobrze wyglądało i żeby to działało. Ale ten nastrój i ta radość i to cieszenie się z tego, żeby potrafić to odnaleźć w sobie, żeby podczas projektowania to nie była męka, bo jeśli będziemy męczyć to, to nic fajnego z tego nie wyjdzie. Ta lekkość gdzieś w projektowaniu wydaje mi się, że jest ważna.
Ale, żeby nie było tak pięknie i w Huncwocie nie jest tak, że sobie siedzę przy biurku, tańczę, projektuję i w ogóle zarabiam mnóstwo pieniędzy, wszystko jest świetnie, to jeszcze trzeba ogarniać biznes, tak? Czyli oprócz projektowania trzeba myśleć o strategii biznesowej, pomyśleć jakich klientów pozyskać, jak się do nich odezwać. Teraz zaczęliśmy, po tych doświadczeniach, że pracujemy dla agencji, pomyśleliśmy sobie w ten sposób, że ten design też możemy świadczyć, te usługi, niebezpośrednio, z klientami, tylko też z agencjami współpracując, bo zobaczyliśmy, że to całkiem fajnie działa. Robię też projekty przetargowe. Jeżeli takie pytania, zapytania do nas wpadają, to też jest mój obowiązek. Rozmawiam z klientami, czyli pierwsze calle dotyczące designu, nowych projektów, które wychodzą lub nie wychodzą, to też się tym zajmuję. Prowadzenie działu designu, rekrutacja designerów do działu designu, myślenie o tym, żeby ten dział też się rozwijał, korzystał z aktualnych narzędzi. Tak, to są moje zadania. Tak mniej więcej chyba wszystko wymieniłem.
O klientach i f*ck upach
Paulina:
Dużo tego jest. A powiedz, powiedz, Arek, chcemy też zapytać o takie trudniejsze momenty. Czy są jakieś takie sytuacje trudne, z jakimi mierzyliście się w kontekście trudnych klientów i mógłbyś o nich opowiedzieć?
Arek:
A, no, pewnie tak. Tak myślę o takich fuck upach naszych, które gdzieś, gdzieś mieliśmy w naszej historii. Na pewno kiedyś mieliśmy taki fuck up związany z fontami. To było takie moje pierwsze doświadczenie, że faktycznie ktoś przeszukuje tą sieć i klient nasz nie kupił licencji na fonty i przyszła kara w wysokości tam chyba 4 tys. złotych. Przez kilka miesięcy używali font, który miał licencję, a oni go nie kupili. I to była trochę niekomfortowa sytuacja zarówno dla nas, jak i dla klienta. My w każdej ofercie mamy zapisane małym druczkiem na dole, że nie odpowiadamy za zakup licencji, fontów, zdjęć, wszystkich wideo, elementów składowych, ale klient chyba tego nie doczytał. Rozwiązaliśmy to w ten sposób, że klient chciał to przerzucić na nas. Stwierdziliśmy, że, no ale wiecie, zrobiliśmy projekt, oddaliśmy Wam wdrożenie. Zakup licencji, licencje nie są zbywalne. W sensie, klient musi kupić tą licencję na siebie, kto jest właścicielem serwera. Gdzieś to umknęło w tych naszych rozmowach, albo już nie pamiętam. Ktoś może z klientów nie zapamiętał, że to jednak jest ważny element składowy. No i tak, podzieliliśmy się razem tą karą, zapłaciliśmy dwa koła, oni dwa koła i zmieniliśmy ten font. Ale to był fuck up. To nie było fajne.
Aga:
Tak, ale warto pamiętać o tym. Ja też ostatnio dostałam maila od jakiegoś gościa z Type Foundry, na szczęście miałam licencję, ale się we mnie zagotowało, jak to czytałam, więc taka nauczka dla wszystkich, nie tylko dużych klientów, ale też jak ktoś sobie robi personalne stronki, to kupujcie fonty legalnie z legalnych źródeł.
Arek:
Tak. Zdecydowanie polecam kupowanie.
Paulina:
A może mógłbyś mógłbyś też opowiedzieć o takich błędach nauczkach, właśnie, czy może Twoich osobistych? Ale też jeśli masz jakieś w głowie odnośnie w ogóle całego studia, to też może też, właśnie we współpracy z klientami, czy z designerami odnośnie prowadzenia studia, czy może we współpracy z Twoim wspólnikiem, może coś Ci jeszcze do głowy przychodzi trochę Cię pomaglujemy z tymi nauczkami.
Arek:
To może jakieś takie historie, które, nie wiem, czy to są w kontekście fuck upu, ale takiego, może nieprzyjemnej sytuacji na takim polskim rynku projektowym. Mieliśmy takie doświadczenie, zrobiliśmy taki projekt Where Is Poland dla IAMu wiele lat temu i później poszliśmy na rozmowę do Polskiego Radia w sprawie przetargu, już nie pamiętam, wiecie, czy to był przetarg, czy jakiś konkurs, więc poszliśmy na to spotkanie i to była strona Bitwy Warszawskiej, 1920 rok. I nie, nie, nie zostaliśmy wybrani jako firma, która ma realizować ten projekt. Ktoś inny to wygrał, czy się tym zajmował. Natomiast, po tej publikacji zobaczyłem, że ta strona totalnie zżyna z naszej strony Where Is Poland i to było takie przykre, że tamta strona dostała wiele nagród, gdzieś tam była widoczna przez przez chwilę, więc na pewno ktoś to widział, klient na pewno znał tą stronę, bo ją wysłał jako referencję, dlatego też nas zaprosił, a później po prostu poprosili designera, żeby zrobił prawie taką samą stronę. I to było dziwne. To było dziwne uczucie. Ja na początku byłem strasznie zły, żeby nie użyć innego słowa w tym momencie. Nawet zadzwoniłem do klienta, do ludzi z IAMu i o tym powiedziałem. Też byli w szoku. Natomiast, no nic z tym nikt nie zrobi. Klient z tym też nic nie zrobił. Ta stronę wisi do dzisiaj i to jest takie niefajne doświadczenie. Nie wiem kto kto to designował, ale powinien smażyć się w piekle. Wydaje mi się, że nie wolno robić takich rzeczy.
Aga:
Mam nadzieję, że teraz nie podbijemy tych wejść na stronę! Jak coś to wchodźcie na Where Is Poland. Numer jeden.
Arek:
Ponieważ działamy w obszarze kultury, to może taką ciekawą też historię z takiej współpracy pozwolę sobie przytoczyć. Kiedyś, pracując dla, nie mogę powiedzieć, dla klienta z tego obszaru, po jakiejś tam wycenie wstępnej, osoba, która prowadziła ten projekt, rozmawiała ze mną i powiedziała, że dyrektor tej instytucji powiedział, że skoro jesteśmy tacy zajebiści i robimy takie strony świetne dla tych ludzi z Ameryki i w sumie codziennie z moim wspólnikiem pijemy cafe latte i nic nie robimy, to dlaczego nie zrobimy tej strony za darmo?
Aga:
OJEJ.
Arek:
Więc tak. To tutaj chciałbym sprostować, że nie pijemy caffe latte, przede wszystkim, bo to jest niezdrowe i mój żołądek tego nie trawi. Ale my naprawdę pracujemy i pracujemy dosyć intensywnie. Wszyscy wspólnicy. I to nie jest tak, że te projekty się same robią, tylko po prostu siedzimy na kawce i sobie patrzymy w niebo. Tak nie wygląda nasze życie. Ale wiecie, to też jest takie myślenie o o tym właśnie, co trzeba. Czy w kulturze powinno się pracować za darmo? Albo powinno się pracować po kosztach? Czasami pracowaliśmy po kosztach, czasami pracowaliśmy też za darmo. Kiedy projekt był jakiś super fajny, byliśmy zajarani. Mieliśmy to szczęście, że mogliśmy w ten sposób popracować, co oczywiście było okupione też jakimś stresem. I to nie jest też tak kolorowo, bo też zastanawialiśmy się ile pieniędzy naszych w to pakujemy, ale czasami warto. Wydaje mi się, że czasami było warto w to zainwestować. Mieliśmy finansowanie z drugiej strony, robiąc development dla firm amerykańskich i to był ten komfort, że mogliśmy sobie na to pozwolić. Natomiast, te projekty też trzeba sobie szczerze powiedzieć, właśnie przynoszą jakiegoś klienta gdzieś w przyszłości, także czasami projekt po kosztach, dzisiaj nam się wydaje, że straciliśmy albo włożyliśmy w to tyle i tyle pieniędzy i że to może nie ma sensu w momencie, kiedy go kończymy, ale potem się okazuje, że tam po jakimś czasie ta strona dostaje jakieś nagrody i można w ten sposób pozyskać jakiegoś nowego klienta. Więc to też nie do końca jest taka głupia strategia, mi się wydaje.
Paulina:
No właśnie super, że poruszyłeś ten temat, bo to jest tak, że jeżeli decydujecie się na zrealizowanie takiego projektu po kosztach, to czy wtedy robicie to już z myślą o jakichś konkursach i czy np. umawiacie się jakoś konkretnie z klientem, że macie większą swobodę? Czy są jakieś specjalne warunki do projektów tego typu?
Arek:
Wiesz co, nigdy nie stawialiśmy tego w ten sposób, że to są specjalne warunki i że klient nie może mieć żadnych uwag. Raczej ta praca wyglądała normalnie, tak jak przy każdym innym projekcie. My też nie zakładaliśmy, że skoro to jest projekt za mniejsze pieniądze albo nawet do niego dokładamy, to, że robimy go tylko po to, żeby coś wygrać albo mieć jakieś nagrody, czy jest to projekt za darmo czy nie, staramy się zawsze tak samo i staramy się robić projekty super jakości na super poziomie, wykorzystując najnowsze technologie, trendy. Zawsze żeby te strony były do przodu, czyli żeby one się nie starzały tam po kilku latach. I to chyba dla nas nie ma znaczenia. Po prostu, czasami temat był i tak dla nas, gdzieś tam, fascynujący i możliwość wykreowania tego świata, był tak fajny i możliwość pobawienia się jak gdyby tym contentem był na tyle, na tyle duży i satysfakcjonujący dla nas, że zdecydowaliśmy się właśnie zrobić to po kosztach.
O współpracy wewnątrz studia i rozwoju
Aga:
Arek, to wróćmy jeszcze do studia i do tego, z czym się mierzycie prowadząc studio. Co jest na tym etapie dla Was najważniejsze? Wspominałeś, że w styczniu wprowadziliście dużo zmian w strukturze i teraz jak wy patrzycie na Huncwota? Jakie macie plany i na czym byście się chcieli teraz skupić?
Arek:
W tym momencie oczywiście ważne jest w prowadzeniu biznesu, żeby utrzymać klientów tych, których mamy, czyli świadczyć usługi na najwyższym poziomie. To jest raz. Utrzymać team, dobrą atmosferę w teamie, w pracy. Wychodzimy z założenia, że w pracy spędzamy jednak większą część naszego życia, więc pracując z domu czy nie, to jednak to jest to samo. Tak, rozmawiamy ze sobą na co dzień, współpracujemy ze sobą, designerzy rozmawiają z developerami. Musimy przekazywać sobie projekty, mówić o podstawowych założeniach. Staramy się to robić oczywiście szybko, żeby nie tracić czasu, no jak gdyby ten proces tworzenia tych projektów cyfrowych zoptymalizować. To jest teraz jedno z ważniejszych zadań, żeby to wszystko szło sprawnie, szybko i bez straty czasu. Z tym się się mierzymy. Development w ciągu ostatnich kilku lat bardzo podrożał. Stawki developerskie są wysokie, więc to jest ważne, żeby te projekty nie trwały miesiącami, przy mniejszych projektach, żeby one trwały przez kilka tygodni. Więc ten przepływ informacji musi być dobrze ogarnięty. Ale też ważna jest atmosfera i to, co nam się udaje.
Aga:
Caffe latte.
Arek:
Czasami to caffe latte było w firmie.
Aga:
A jednak!
Arek:
I ważne jest, żeby pracować z ludźmi, których lubimy. My ciągle mamy taki klimat w Huncwocie, jednak takiej niedużej, można powiedzieć rodzinnej, rodzinnej firmie. Staramy się, myślimy o tym, żeby się wspierać nawzajem, pomagać sobie, kiedy ktoś potrzebuje tego wsparcia. I tak to jest ważne, żeby ten klimat między nami był fajny, ale jeżeli chodzi o rozwój Huncwota, wracając do początku. To w tej strukturze teraz utrzymujemy, staramy się utrzymać i oczywiście pozyskać nowych klientów, jeżeli chodzi o development, o design tak samo, chciałbym przeskalować nieco ten team. I tak jak mówiłem, mam takie ambicje, żeby zacząć współpracować też z agencjami, które czasami zauważą, że jest taka potrzeba. Niechętnie pracuję z finansami, czyli z jedną osobą. A może z małym teamem, który jest super doświadczony, który potrafi, wiecie, zrobić cały kompleksowo projekt od designu, ale też poprzez wdrożenie. Myślę, że taka potrzeba gdzieś jest, bo w ten sposób zaczęliśmy też pracować.
Aga:
A czy macie w planach, bo tak jak wspomniałeś, Huncwot jest taką rodzinną firmą i taką już jest przez lata, czy gdzieś tam myśleliście o tym, żeby skalować, żeby być większą firmą? A może świadomie, właśnie, chcecie tego uniknąć z jakichś względów?
Arek:
No, to trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, w którym momencie człowiek traci kontakt z taką ilością osób i czy ze wszystkimi uda się ten kontakt utrzymać. Ja, na przykład, w tym momencie, ostatnio mieliśmy rekrutację do działu developmentu i przez to, że wyprowadziłem się do Amsterdamu, gdzieś tam sporadycznie bywałem w biurze, to nie udało mi się nawiązać jeszcze takiej relacji z osobami, które niedawno zostały zatrudnione. I wydaje mi się, że w momencie, kiedy firma rośnie, jest nas coraz więcej, To będzie trudniej utrzymać taką relację, bo nie da się ze wszystkimi wyjść na lunch, bo trzeba pół restauracji wynająć, nie? Gdzieś tam na Mokotowie to może być problem, bo to małe biuro. Więc wydaje mi się, że to jest taki, pewnie taki minus, że w momencie, kiedy się skaluje tę firmę i zatrudnia się więcej osób, to automatycznie gdzieś traci się te bliskie relacje ze wszystkimi, że nie da się po prostu ze wszystkim pogadać, bo nie ma też aż tyle czasu. Więc, więc tak.
Paulina:
No właśnie. Mieszkasz w Amsterdamie, Przeprowadziłeś się jakiś czas temu. Powiedz, dlaczego Amsterdam? I jak to, w ogóle, wpłynęło na pracę studia?
Arek:
Dlaczego Amsterdam? I tutaj muszę przywołać postać mojej małżonki Gosi, która dostała pracę w Netfliksie. Od stycznia tego roku przeszła z Mety do Netflixa. No i musieliśmy zmienić miejsce zamieszkania. Także to był powód. Nie ukrywam, że Amsterdam dla designerów to jest świetne miejsce do życia. Przede wszystkim to jest przepiękne miasto, wizualnie. Jest super designerskie, muszę powiedzieć i w sumie każdy designer, którego tutaj spotkałem albo z którym rozmawiam to mówi to samo. Mix osób. Jednak ilość ekspatów, która tutaj jest, ilość agencji digitalowych świetnych, też o czymś świadczy, że to miejsce jednak jest jest fajne do rozwoju. Ja ciągle tutaj odkrywam z Gosią jakieś nowe miejsca, doświadczenia, już nie mówię o jedzeniu, np. uwielbiam wyszukiwać jakieś świetne restauracje. Wiem, że Wy też lubicie dobre jedzenie.
Aga:
Tak! To później polecisz nam.
O relacjach designerów i developerów
Arek:
No to mamy wspólne. Mam całą listę ulubionych moich miejsc z niesamowitym jedzeniem wegańskim, wegetariańskim. Wspaniałe miejsca tutaj. To jest osobny temat, scena kulinarna Amsterdamu, ale fajne jest to, że można jednak spotkać kogoś z tej branży wychodząc na kawę. Ostatnio byłem na kawie w takiej naszej ulubionej kawiarni blisko naszego domu. I tak zauważyłem, że siedzi tam Bruno, który jest Head of Design w takiej agencji Resn, ale nie byłem pewien czy to on i tak wiecie głupio mi było do niego podejść, no i tak cześć, jestem Arek z Huncwota, ale napisałem do niego. Nie jestem taką nieśmiałą osobą, to napisałem do niego na LinkedIn, że chyba widziałem Ciebie w Uncommon, w kawiarni. A Bruno na to tak, że to był on. I zaczęliśmy tam rozmawiać i stwierdziliśmy, że się umówimy na kawę albo na piwo. Teraz gdzieś tam wyjechał. Pisaliśmy do siebie, że jak będzie gdzieś tutaj w okolicy, to to wyskoczymy porozmawiać o designie, o digitalu.
Aga:
Ale super! Trzymam kciuki za nową znajomość.
Arek:
Także to tak, wiecie, w Warszawie oczywiście też można spotkać super designerów. Mamy mnóstwo fajnych, zdolnych ludzi. Natomiast, jeżeli chodzi o agencje digitalowe, to jednak tutaj jest tego dużo więcej, więc możliwość spotkania kogoś, kto jest kogoś z tej najwyższej półki, że tak powiem, jeżeli chodzi o designerów, tutaj jest dużo większa niż w Warszawie. Poznałem jeszcze innego designera, ostatnio Damiana Skotzke, który jest Polakiem i tutaj mieszka.
Aga:
Pozdrawiamy Damiana.
Paulina:
Damian był gościem w naszym podcaście w odcinku numer 2.
Arek:
Damian jest super osobą i właśnie też poszliśmy na kawę. Trochę pogadaliśmy o naszych doświadczeniach z Amsterdamu, jak się tutaj żyje, jakie mamy przemyślenia i fajnie go było poznać. Ale Damian też powiedział na koniec bardzo ważną rzecz, a mianowicie, że realizacja Huncwota w przyszłości, to, co zrobiliśmy, było inspiracją dla niego, żeby zająć się projektowaniem. Jestem mega wdzięczny, że mi to powiedział, że mi o tym przypomniał, że moje prace mogły być inspiracją do tego, żeby zająć się tym zawodem, że po designie można robić fajne rzeczy i że to jest atrakcyjne dla młodszego pokolenia designerów. Miło to było słyszeć, na co dzień o tym, o tym nie myślę i się nad tym nie zastanawiałam. Także dzięki Damian, że się tym podzieliłeś.
Odsłuchaj nasz odcinek z Damianem Skotzke, który opowiada o pracy Product Designera w Miro 😎
Paulina:
A czy Twoja wyprowadzka właśnie wpłynęła w jakiś sposób na funkcjonowanie studia? Czy już byliście na tyle przyzwyczajeni do tej pracy zdalnej, że to za wiele nie zmieniło?
Arek:
Jeżeli mam być szczery, to za wiele to nie zmieniło. Już mamy tak wypracowany mechanizm współpracy ze sobą, narzędzia, których używamy, pracownicy, też współpracownicy, nasi partnerzy biznesowi. Ktoś ostatnio.. Magda sobie wymyśliła, że będzie pracowała przez miesiąc we Florencji i stamtąd pracowała i prowadziła wszystkie projekty, więc teraz nie ma to już chyba takiego znaczenia, że ktoś się wyprowadza na chwilę, gdzieś czy na dłuższą chwilę nawet, to jesteśmy w stanie funkcjonować bez większej zmiany. To jest w... Studio, na tym nie ucierpiało, na pewno, wszystko działa dobrze.
Aga:
To wróćmy jeszcze do tego, co robi Huncwot, jak pracuje Huncwot. Przede wszystkim jesteście znani z tego, że Wasze projekty są dopracowane, od A do Z, od designu po wdrożenie. Wszystko tam się super animuje. A wiemy też, że często gdzieś tam ta współpraca na linii designer(ka)-developer(ka), no czasem nie jest usłana różami, może tak powiem, dyplomatycznie. Jak to u Was wygląda? Jakie macie dobre praktyki w tym zakresie? Może możesz zdradzić jakieś takie best practices z Huncwota?
Arek:
Rozumiem, że chodzi Ci o relacje design-development. Jak to wygląda, żeby to wszystko super działało, jak dobrze naoliwiona maszyna?
Aga:
Tak, jest.
Arek:
Wydaje mi się, że trzeba zacząć od dobrze przygotowanego projektu, czyli od designu. Staramy się. To jest to, z czym się borykamy teraz, to właśnie czas, bo design, cały ten proces designerski, warto byłoby skrócić tak, tak przygotować, żeby ten projekt miał jak najmniejszą ilość poprawek, żeby jak najszybciej został zaakceptowany przez klienta. Żeby wdrażać systemowe rozwiązania budowania projektów w taki sposób, że jest oparty o elementy, które łatwo się edytuje, czyli korzystamy, czy to jest Sketch, czy Figma, to te projekty musimy w taki sposób budować, że ten design system, który wdrażamy, to jest możliwość bardzo szybkiej poprawy jego. Czyli to jest ta nasza podstawa tego, że to jest dobry design, to on musi być też dobrze skonstruowany. To jest pierwsza rzecz. Później wszystkie mikroanimacje, wszystkie przejścia pomiędzy stronami. Wkładamy w to mnóstwo pracy, te wszystkie detale. Myślę, że Huncwot właśnie dlatego ma tyle nagród, albo te nasze strony są inne niż innych agencji, dlatego, że my naprawdę przykładamy, olbrzymią wagę do tego jak wszystko się rusza, jak się animuje. Mamy super zdolnych developerów, którzy wkładają też serce w to, żeby to żeby to dobrze wyglądało.
I tutaj przykład ostatni, dosyć fajny i tu akurat pomysł nie wyszedł od designerów, tylko wyszedł od developmentu. Ale jak to zobaczyłem to się bardzo ucieszyłem. Robiąc stronę dla Tima Robinsa, dla tego teatru, mieliśmy zaprojektowany taki ekran. Po kliknięciu w menu, w designie, był taki ciemny ekran, który przysłaniał treść, która była pod spodem. I developerzy wymyślili sobie, że postarają się zrobić to w taki sposób, żeby to działało trochę jak taka kurtyna, która się zsuwa, dzieli na pół scenę. I jest właśnie na takich elektrycznych suwakach. I wiem, że siedzieli i oglądali na YouTubie w jaki sposób, co się dzieje fizycznie z tą kurtyną, że ona w momencie kiedy się zasuwa, to ten dół idzie z lekkim opóźnieniem, a później, kiedy się rozsuwa, to jest odwrotnie - góra ciągnie, a ten dół jest, jakby, lekko się zakrzywia. I słuchajcie, odbudowali, jak gdyby tą fizykę, na tych prostych elementach i ten efekt jest, jak sobie wejdziecie na stronę The Actors' Gang to zobaczycie jak działa to menu. Właśnie takie przeniesienie tego świata fizycznego spowodowało, że to taki czar, że to jest w sumie taki fajny smaczek w tej stronie i to wymyślili developerzy razem kminiąc, jak to jak to zrobić. To było świetne.
Natomiast my, po naszej stronie, jako designerzy staramy się zawsze przygotować ten projekt, żeby ich uwagi, wszystkie stany, mikroanimacje, czasami używamy Aftera, After Effectsa, żeby pokazać, jak coś ma się ruszać, albo nawet ostatnio część animacji udało nam się wyeksportować do Jasona za pomocą Loti, już z Aftera, więc developerzy nie musieli później głowić się i męczyć z animacją tych elementów. Więc to też są takie fajne myki, które warto, warto stosować i warto wykorzystać. I później, kiedy mamy ten projekt w ten sposób przygotowany, kiedy rozpoczyna się proces developmentu, siadamy z developerami, którzy już będą się tym zajmować, to jest Lead i developerzy, którzy później dzielą się tym projektem i go razem będą ciąć. I rozmawiamy o tym, jak my to widzimy. Opowiadamy o tych wszystkich aspektach, które my mamy w głowie projektując tak, żeby oni w momencie cięcia, no mieli tą wiedzę na tyle, na ile się da. I to jakoś, wydaje mi się, że działa.
O procesie rekrutacyjnym i czy designer musi umieć kodować?
Paulina:
A co jest dla Was ważne w procesie rekrutacji? Przy zatrudnianiu nowych developerów, czy designerów, czy innych osób?
Arek:
Teraz, z racji tego podziału, ja przestałem zajmować się już rekrutacją do działu developmentu, bo to trochę, wydaje mi się, już nie ma sensu, żebym ja rekrutował te osoby, czyli jestem odpowiedzialny za rekrutację designerów. I wydaje mi się, że pierwsza rzecz, chyba taka, która jest ważna w przypadku rozmowy rekrutacyjnej, to jest ten flow i ta komunikacja, niezależnie czy to jest rozmowa, teraz się częściej spotykamy online, kiedy rekrutujemy. Kiedyś, jeżeli to było możliwe, spotykaliśmy się w biurze u nas. Wiadomo, że taka osoba, która przychodzi na rozmowę rekrutacyjną, jeżeli to jest junior, to zazwyczaj jest lekko spięta, zdenerwowana, trochę nie jest sobą, to trzeba o tym pamiętać. Ale ja proszę zawsze designerów, żeby pokazali 2-3 projekty, opowiedzieli o tych projektach, żeby zobaczyć w jaki sposób myślą, w jaki sposób konstruują dany projekt, jak myślą o designie. Później staram się pogadać trochę o narzędziach, tak, żeby mieć świadomość w jakich obszarach, w zależności od tego jaki to jest stopień, oczywiście, osoby, którą chcemy zatrudnić, żeby się zorientować, czy w jakichś obszarach trzeba będzie tę osobę bardziej podszkolić, żeby przewidzieć ten czas, który trzeba będzie poświęcić na to, żeby kogoś nauczyć nowego softu albo nowego podejścia albo myślenia o projektowaniu. Teraz, wiecie, korzystając z tych narzędzi, które mamy, czyli z Figmy, Sketcha, bardzo często pracujemy na tym samym projekcie albo wymieniamy się tymi plikami. Czyli to jest ważne, żebyśmy nauczyli się konstruować to w taki racjonalny, uporządkowany sposób, tak, żeby osoba, która przyjmuje ten projekt, szybko się w nim odnalazła i mogła dokończyć, kontynuować. Zrobić wersje mobilne. Przygotować wersje na ekrany HD, bo np. w tym projekcie developerzy chcieliby zobaczyć, jak wygląda responsywność. I tutaj te wszystkie narzędzia, akurat to, że możemy online, które są w chmurze, korzystać z tych samych plików, widzimy, co kto robi w danym momencie, czym się zajmuje, że tam pracuje sobie na art boardach. To jest świetne. Więc rekrutując designera zawsze muszę się zorientować co dany designer(ka) potrafią i ile trzeba będzie włożyć pracy, żeby ewentualnie nauczyć tą osobę nowych rozwiązań.
Wydaje mi się, że taka chyba porada dla designerów, że to, że ktoś nie umie jakiegoś narzędzia albo nie umie w takim dostatecznym stopniu to chyba nie jest minus. Ważniejszy jest właśnie sposób komunikacji, to czy mamy flow fajne, jeżeli ze sobą rozmawiamy. To jest to jest dla mnie ważne przy rekrutacji. Reszty można się nauczyć w miarę szybko. Też wiemy, jak to robić, żeby przekazać tę wiedzę, też chcemy się nią dzielić. To jest też tak, że ja bardzo chętnie się podzielę tą wiedzą i po tych 20 latach pracy, chętnie przekażę ją komuś.
Paulina:
Super, a czy jest dla Was istotne, np. żeby designer wiedział jak kodować, albo żeby wiedział jak to działa, generalnie, czy to to już nie jest takie ważne?
Arek:
Taka podstawowa wiedza byłaby jak najbardziej potrzebna. W ogóle jest trend no-code i designerzy korzystając z Figmy, Sketcha, eksportują sobie łatwo rzeczy do Webflow i zaczynają sobie robić strony w tym narzędziu. Rozwój tego narzędzia wygląda bardzo obiecująco. Nie można tam zrobić, póki co, jakichś naprawdę niesamowitych rzeczy, ale już widziałem na Awwwardsach strony, które były zrobione w Webflow i to było dosyć szokujące. A nawet ostatnio miałem rozmowę z taką agencją z Nowego Jorku, rozmawialiśmy o potencjalnej współpracy i on z kolei zapytał się nas, czy mamy designerów, którzy potrafią robić już projekty w Webflow, czyli designują i później w Webflow to wszystko składają, więc jest jakaś potrzeba na rynku, wydaje mi się, że już się pojawiła, a pojawiła się dlatego, że development jest strasznie drogi. Klienci pewnie szukają sposobu, jak szybciej i taniej zrobić jakąś stronę. Wydaje mi się, że te strony w Webflow, póki co, to zobaczymy jak to się będzie rozwijać. Czy uda się faktycznie dojść do takiego momentu, że będzie można zrobić jakieś super zaawansowane rzeczy, ale moim zdaniem bez jakiejś wiedzy, takie podstawowe i nie wiem, jak sobie tam wkleić JSa do tego, czy dodać jakieś elementy bajeranckie bardziej i żeby to wyglądało jak nowoczesna strona, to trzeba trochę wysiłku, jakąś wiedzę z zakresu programowania, chociaż podstawową, warto byłoby mieć.
Paulina:
No właśnie, a jak się zapatrujecie na no-code? Czy w tym momencie korzystacie w jakimś stopniu z Webflow do jakichś prostszych projektów, czy tak jak mówisz, najpierw chcesz poobserwować, co się będzie działo?
Arek:
Odpaliłem sobie Webflow, nawet byłem na warsztatach, które, zresztą bardzo fajnych, zorganizowanych przez Rene Waszkiewicza, żeby zobaczyć, jak to działa, jak to narzędzie funkcjonuje, czy coś, co można w tym zrobić. Ale mamy tak sprawnych developerów, że póki co nie, nie ma takiej potrzeby. Nie mamy też tyle osób w teamie, że ten flow, jeżeli chodzi o development, działa całkiem nieźle, póki co, więc nie mamy takich potrzeb, ale zobaczymy. Zobaczymy jak to będzie działać. Na pewno dla designerów, moim zdaniem, to jest taka rada, żeby poobserwować, jak coś się dzieje, spróbować tego narzędzia, spróbować sobie zrobić jakąś stronę albo wykupić sobie jakieś jakieś lekcje. To jest jakiś taki trend, który jest ciekawy, warty eksploracji moim zdaniem.
Aga:
Arek, to w takim razie pytanie na koniec. Na rozwoju jakich umiejętności chciałbyś się skupić przez najbliższe miesiące rozwoju?
Arek:
Jakich umiejętności?
Aga:
To nie musi być związane z pracą. Słuchaj, jak już wiemy, warto jest dbać o higienę pracy, o to, żeby też mieć czas wolny. Może jest coś, co Cię gdzieś tam ciekawi, inspiruje, a nie do końca jest związane z pracą?
Arek:
Jasne, warto wyjść trochę głową z pracy, jeżeli tak mogę powiedzieć, dlatego, że właśnie przez to, że pracujemy z domu, to ten czas się rozmywa, nie? Pomiędzy... Czy to ta granica gdzie, gdzie jest, gdzie się kończy praca, a zaczyna czas dla Ciebie. Albo właśnie tak jak wam mówiłem, że ja gdzieś tam koło 20-22 czasami odpisuję klientom ze Stanów na jakieś pytania na Slacku. To też ten mój czas prywatny w sumie jest gdzieś tam przerwany. I warto mieć jakieś takie rzeczy, które nas odciągają od kompów, tak, żeby głowa nasza zajęła się czymś innym, żeby też odpoczywać albo podładować baterie. Różnie to można nazwać. Natomiast rzecz, którą też odkryłem tutaj, dosyć fajną, w Amsterdamie jest świetna joga i coś, czego nie doświadczyłem w Warszawie, czyli bardziej taka joga medytacyjna. I ona polega na tym, że czasami z Gosią chodzimy przed snem do szkoły jogi, która jest blisko, że w ciągu 75 minut jest tylko tam 5 czy 6 asan. Także niewiele. One są tak skonstruowane, że człowiek ma wyluzować całe ciało. To wbrew pozorom nie jest takie łatwe, te asany są trochę niekomfortowe, ale tak się trzeba w nich ułożyć i znaleźć ten moment, żeby puścić całe ciało i puścić wszystkie napięcia. I to jest niesamowite, jak to działa. Jak tak leży się 5, 6, 10 minut w jednej pozycji i człowiek dosłownie czuje te wszystkie napięcia w plecach z powodu tego stresu, jak to wszystko ładnie się rozmięka i to ciało opada i zaczynamy odpoczywać. To jest też jedno z doświadczeń tutaj z Amsterdamu, które bardzo mi się podoba, także chciałbym mieć więcej czasu na to, żeby właśnie eksplorować coś takiego.
Aga:
Super brzmi, bardzo relaksująco.
Paulina:
Ja już się zrelaksowałam od samego mówienia o tej jodze.
Aga:
Arek, powinieneś być polskim odpowiednikiem Head Space'a, choć nie wiem, czy kiedyś słyszałeś, słuchałeś. Bardzo przyjemny pan, który tak spokojnie mówi o jodze, medytacji, więc jak coś to może jakiś side job dla Ciebie.
Arek:
Dzięki! Jak mi się znudzi to projektowanie to wtedy może pomyślę o czymś innym.
Aga:
Hahaha, dokładnie, dokładnie.
Paulina:
No dobrze, to bardzo Ci dziękujemy Arek. Bardzo dużo fajnych insightów ze studia i też z Twojego życia w Amsterdamie, więc mam nadzieję, że to będzie też bardzo fajne dla naszych słuchaczy i słuchaczek. No i życzymy Ci czasu na relaks i na odkrywanie Amsterdamu dalej.
Arek:
Dzięki. Mam nadzieję, że nie przynudzałem za bardzo i designerzy, którzy będą słuchać tego, wyciągną coś ciekawego z tych moich wypowiedzi. Dzięki za zaproszenie.
Aga&Paulina:
Dzięki wielkie!
ZGarnij materiały
Dołącz do społeczności 20 tysięcy designerek i designerów 🤯 i otrzymaj „Finansownik freelancera” i nasz super „Ćwiczeniownik UX’’, zupełnie za fri! 🎉 Co 2 tygodnie wyślemy Ci też newsletter pełen konkretów z obszaru product designu! 😍